piątek, 19 czerwca 2020

Karolcia i powrót Filomeny (moja kontynuacja)(fragment)

Witam ponownie!!!


Dzisiaj pokaże wam coś zupełnie nowego. Autorem jestem ja!!!

Karolcia i powrót Filomeny to moja własna kontynuacja książki "Karolcia powraca" Marii Kruger. Na początek jedna uwaga: nie wolno sprzedawać tej mojej wersji!!! To zabronione!!!

W tej części Karolcia myśli, że przeżyje zwyczajny rok. Tak nie będzie. Odnajduje pierścień z niebieskim kryształkiem. Pierścień spełnia życzenia, jeśli przekręci się kryształek. Piotrek i Karolcia dowiadują się o tym, po czym pierścień zaczyna się do nich odzywać. Musi im przekazać coś ważnego, zanim będzie za późno...

 Książkę będę podawał w fragmentach przez najbliższe kilka tygodni.
Oto tekst książki:


Karolcia i powrót Filomeny


Zaczynało się lato. Było coraz cieplej i słoneczniej. Parki i ogrody botaniczne były codziennie zalane słońcem, dzięki czemu kwiaty się bardzo rozwijały. Wszystkie dzieci bawiły się od rana do obiadu, a nawet i dłużej, wykorzystując ciepło na dworze. Każdy był zadowolony z lata.

Karolcia siedziała na ławce na podwórku i rozmyślała. Ona z Piotrkiem mieli niedawno drugi niebieski przedmiot. To była kredka. Cokolwiek się nią narysowało, stawało się prawdziwe. Jednak jak koralik był coraz bledszy od życzeń, tak kredka była coraz krótsza i krótsza, aż w końcu się wyczerpała. Teraz dzieci nie miały żadnych mocy. Wszystko się wyczerpało.
W końcu Karolcia wstała. Postanowiła oczyścić myśli przy zabawie. Ruszyła zatem zagrać w klasy z Piotrem.

Piotrek już trenował grę w klasy. Uparcie ćwiczył przez pół godziny. W końcu był perfekcyjnym graczem. Nadeszła Karolcia:
- Zagramy razem w klasy? - zapytała dziewczynka.
- Pewnie. Chodź, będę miał okazję do wypróbowania nowych umiejętności - zgodził się Piotrek.
Grali i grali, i grali. Nagle Karolcia potknęła się i runęła jak długa na ziemię.
- Ała! - wrzasnęła Karolcia. Poczuła, że coś ma pod dłonią.
Piotr natychmiast zareagował i przykucnął obok dziewczynki.
- Nic ci się nie stało? - zapytał Piotrek.
- Nic, tylko coś mnie uwiera w dłoń - odpowiedziała Karolcia
Zajrzeli pod dłoń dziewczynki. Okazało się, że pod nią był pierścień z niebieskim kryształkiem.
 - Jaki piękny pierścień - zdziwiła się Karolcia - skąd on się tu wziął?
 - Wiesz - zagadnął Piotrek - znając nasze szczęście, to może być magiczny przedmiot. -
 - Warto spróbować - przytaknęła dziewczynka i nabrała oddechu, by wypowiedzieć życzenie.
 - Czekaj! - zatrzymał ją Piotr - Nie wyczaruj niczego głupiego!
 - Spokojnie - Karolcia starała się go uspokoić - Mam wprawę w czarach.
 - Okej - westchnął chłopiec - Zaczynaj.
 - Chcę… czerwoną różę - wypowiedziała wreszcie życzenie.
Jednak róża ani nie nadleciała, ani nie wyrosła, ani w ogóle się nie pokazała. Zawiedziona Karolcia odpowiedziała:
 - Nie działa. No nic, bardzo ładny... -
Nieopatrznie przekręciła kryształek na palcu i wtedy zdarzyło się coś dziwnego. Róża się wyłoniła z pod ziemi, choć nic na to nie wskazywało.
 - Jak to zrobiłaś? - zapytał zdziwiony Piotrek.
 - Przekręciłam kryształek na pierścionku - przypomniała sobie Karolcia i wtedy usłyszeli cieniutki głosik:
 - Witajcie, moi nowi właściciele -

Jak wam się podoba? Piszcie w komentarzach.

Do widzenia!!!



poniedziałek, 8 czerwca 2020

Nasza mama czarodziejka

Witajcie!

Mam dla was coś z okazji Dnia Matki: Nasza mama czarodziejka.

Ta książka opowiada o mamusi, która zna się na czarach: wie, jak powiększyć samochód za pomocą popielniczki, jak uszyć ogrooomny kaptur z włóczki, jak naprawić księżyc... Ma naprawdę spore umiejętności. Jednak czasem czary robią za nie dzieci. I o tym dzisiaj opowiemy.

Był wieczór. Były urodziny mamy, a w ich rodzinie jest taki zwyczaj: kogo jest święto, ten nie może dotknąć roboty. Nagle starszy brat zagadnął o poduszkowcach. Natychmiast wyleciało z sąsiedniego pokoju kilka latających... poduszek. Mama ucieszyła się okropnie. Powiedziała, że to na pewno jakiś prezent dla niej. Wszyscy byli już gotowi, gdy nagle do domu wszedł tata. Kiedy do niego zachęcająco podleciała poduszka, on odmówił. Od co, to nie! Wtedy mama i dzieci wystartowali.

Zabawa była przednia. Najprawdziwiej latali w powietrzu. Nagle z tyłu zafurkotał jakby piąty silnik. Okazało się że to był tata. Były przecież urodziny mamy, to postanowił za nimi polecieć. Pysznie się bawili, gdy nagle tata powiedział, że poduszki opadają. Zatem zawrócili. Wtedy okazało się, że mama nie czarowała. Przez całą drogę zastanawiała się, kto to zrobił. Wtedy przyznał się najstarszy brat, że spuścił powietrze z baloników z helem i zaszył. Ale nie zaszył dokładnie, bo się spieszył, i poduszki tak szybko zaczęły opadać. Ale mama odpowiedziała, że ten czar mu się udał. Nawet bardzo udał!






(Można się dobrze pobawić)


Poczuliście ten smak Harry' ego Pottera? Zanim skończę, mam dla was parę dodatkowych informacji:

Gazetka:
Mój blog jest coraz bardziej sławny. Wszystko dzięki... pani Alicji z mojej szkolnej biblioteki. To jej zawdzięczam tę popularność i tak wysoką liczbę fanów i wyświetleń. Dzięki niej będę w szkolnej gazetce TUZINEK. Dodała mój blog do polecanych stron na jej blogu. Oto link do niego: https://bibliotekadwunastki.blogspot.com. Bardzo proszę o regularne zaglądanie na pani Alicji bloga, bo niedługo pojawi się link do gazetki. Jej blog zamieszczę na polecanych stronach

Do następnego wpisu!